Bezpłatna gazeta kulturalo-informacyjna: Grodzisk Mazowiecki, Milanówek, Podkowa Leśna, Zabia Wola, Baranów, Jaktorów, Brwinów, Otrębusy

Śni mi się lodziarz

2011-08-24

Od dawna wiadomo, że szanujące się miasto powinno mieć rondo, delikatesy i filharmonię. Milanówek w części spełnia te warunki (delikatesy); może się jednak poszczycić czymś więcej. Istnieje szczegółowy plan miasta "z uwzględnieniem strefy zabytkowej" oraz "Zarys dziejów Milanówka".

Co się tyczy planu, zwrócę uwagę na jego dwujęzyczność. Na przykład miasto posiada  piec Railway Stations, informacja nieco przesadna, gdyż cztery z nich to przystanki WKD w granicach administracyjnych, czyli w polu. Natomiast granica strefy zabytkowej przecina w części cmentarz, więc nabywcy nowych miejsc mogą się czuć trochę pokrzywdzeni. Zaleta planu jest oznaczenie 17 zabytkowych willi, do których można łatwo trafić.

"Zarys dziejów Milanówka" to przedsięwzięcie ambitne i poważne. Książka starannie i czysto wydana; konsultacja historyczna jak trzeba; dużo ciekawych zdjęć i cztery aneksy. Trzy zostały poświęcone władzom miasta, jeden - proboszczom parafii. Autorzy często sięgali do archiwów, ale i do zbirów prywatnych. W indeksie nazwisk pełno znajomych, ciekawych postaci.

We wstępie Andrzej Stawarz pisze, że o powstaniu i rozwoju Milanówka zadecydowały "piaszczysty grunt, głęboki zalegający poziom wód gruntowych, bogate zalesienie i zadrzewienie... korzystny mikroklimat". Nie trzeba być przenikliwym obserwatorem, by zauważyć, że warunki te przestały istnieć (może oprócz piaszczystego gruntu). Mieszkańcy mają kłopoty z wodą, drzew coraz mniej, strefa zanieczyszczeń powietrza bezlitośnie objęła miasto. Historyk formułuje to ostrożniej pisząc o ":obniżeniu atrakcyjności ośrodka". Ale to kwestia względna: dla niektórych miasto jest dziś bardziej atrakcyjne. Ma świetną komunikację z Warszawą, uporządkowane ulice, zasobne liczne sklepy, gaz (więc i możliwość ogrzewania); dla kogoś, kto ucieka z zatłoczonej Woli czy Ochoty, drzew i krzaków jest tu wciąż po dostatkiem. Rzecz w tym, że Milanówek dzisiejszy jest zupełnie inny od dawnego, przedwojennego, inaczej toczy się tu życie, inna jest atmosfera. Przede wszystkim było coś w rodzaju "magii dawnego letniska", która wyparowała. Starzy mieszkańcy przywołują ją nieraz w swych wspomnieniach. Magia, atmosfera - tego nieuchwyci żaden "zarys dziejów". Trudno mieć o to pretensje do historyków, którzy ustalają i porządkują fakty.

Plan omawianego "zarysu" jest prosty i przejrzysty: Milanówek do roku 1939, okupacja, lata 1945-1990. W tej ostatniej części "działalność władz", "Życie polityczne i społeczne" itd. Trudno oprzeć się wrażeniu, że owo życie polityczne i społeczne nie było najciekawsze, nie tylko w Milanówku, że naprawdę niewiele wynikało z posiedzeń Rady Narodowej czy pociągnięć naczelnika. Informacje te mają znaczenie tylko dla niewielkiego kręgu osób.

Czym wobec tego można by wzbogacić tę historię, by dotrzeć do klimatu Milanówka? Autorzy proszą o radę, więc ośmielam się podąć kilka przykładów.

Punkt pierwszy: architektura i w ogóle zabudowa. Nie wiem, jaka jest prawdziwa wartość zabytkowa umieszczonych w planie obiektów. Duże pensjonaty i małe drewniane wille miały jakiś swój styl - chodziło się do nich na skróty przez zaciszne laski albo po ledwo wytyczonych i ulicach, gdzie latem bose stopy z przyjemnością nurzały się w gorącym piasku. Zabudowa Milanówka była odbiciem jego letniskowej funkcji (te drewniane werandy, którymi były upstrzone domostwa); mówiła też wiele o charakterze warstwy, która się tu zagnieździła. Była to w znacznej mierze warszawska inteligencja - prawnicy, artyści, pisarze, kupcy, nauczyciele, urzędnicy, lekarze, których stać było na kupno parceli i budowę domu jednorodzinnego obciążonego zwykle hipoteką. Ludzie ci utrzymywali bliskie kontakty towarzyskie, obchodzili wspólnie święta i imieniny, jeździli rowerami na wycieczki do Podkowy  Leśnej i Komorowa. Domy były zwykle dobrze utrzymane, na działkach szumiały drzewa. Przychodzi wojna, wszystko się sypie. Nie ma opału, więc wycinają drzewa. Nie ma kwiatów, bo sadzą kartofle. Tu zaczyna się rozpad tej substancji milanowskiej, który jest odbiciem zbiednienia i upadku warstwy inteligenckiej, a proces ten daleko wykroczy poza wojnę, przeciwnie nasili się nawet. Za władzy ludowej zaczynają się dokwaterownia, ataki na własność, rozmycie odpowiedzialności, ładne domy przekształcają się powoli w rudery. Z zewnątrz atakuje brzydota i nijakość, wystarczy popatrzeć na zdjęcia nowych bloków, pawilonów handlowych, szkół tysiąclatek, przychodni itp. I nagle pierwsze zapowiedzi zmian - jakieś nowobogackie próby stworzenia innych domostw opatrzonych najczęściej "mauretańskimi" łukami. Potem zaś - już w latach 90. - z ruin odradzają się piękne dworki, pałacyki i okazałe siedziby. Widać właściciele ich umarli, a sukcesorzy dorobili się albo sprzedali posiadłość prawdziwym kapitalistom. Napływają nowi ludzie, niektórzy tylko z gotówką, inni ze smakiem, przywiązaniem.

Punkt drugi: życie codzienne. To jego osobliwy rytm (lub arytmia) sprawia, że różnią się od siebie nawet bliskie okresy dziejów. W Milanówku przed wojną samochód był rzadkością, mój ojciec chodząc przez 50 lat na stację przebył 40 tys. km, tzn. obwód kuli ziemskiej. Ulubionym zajęciem dzieci było zima czepianie się chłopskich wozów umieszczonych na płozach, a woźniców smaganie batem nieproszonych pasażerów. Dziś w Święto Zmarłych gęsta fala pojazdów z trudem posuwa się ku cmentarzowi. Nie chodzi się już piechota do kościoła czy cukierni. Nie prowadzi się ożywionych rozmów ze spotkanymi po drodze sąsiadami. Samochód,. rzecz, która w teorii ma zbliżać ludzi, izoluje ich od siebie. W życiu codziennym Milanówka należałoby uwzględnić rolę kolejki EKD, która była kiedyś towarzyskim salonem, czytelnią, miejscem niewinnych schadzek tysięcy milanowskich podróżników; rolę wielkich i małych pogrzebów przechodzących w skupieniu przed oknami domostw obsadzonych przez wyczekujące i osamotnione staruszki; rolę tysięcy drobiazgów, które po prostu wypadły nam z głowy.

Punkt trzeci: ludzie. W "Zarysie" jest dużo nazwisk i postaci. Mowa np. o rodzinie Bieniów, której ojciec, pan Adam, sędzia sądu okręgowego, potem minister i więzień Łubianki, tak mocno wpisał się w historię miasta. Bardzo mało jest zdjęć Bienia z tego okresu, gdyż on był zamiłowanym fotografem: fotografował nas wszystkich. Był także  świetnym rowerzystą i dżentelmenem, ulubieńcem pan. Należałoby powiedzieć coś bliżej o księdzu Modzelewskim, nie tylko dlatego, że był później biskupem warszawskim. Ksiądz Modzelewski, proboszcz i katecheta, reprezentował typ intelektualny. Na jego kazani o stworzeniu świata w świetle nauki przychodziła cała inteligencja znacznie częściej niż na trochę bełkotliwe kazania księdza Rurana, anioła dobroci; ksiądz Ruran przyciągał młodzież do wiary częstując ją czekoladą i ciasteczkami. Osobą zupełnie pominiętą w indeksie nazwisk jest Jerzy Falkowski. Falkowski był w latach 50. prawdziwym dyktatorem Związku Młodzieży Polskiej. Miał w sobie coś z Savonaroli, coś z Mussoliniego. Niedospany, niedożywiony, nie pragnący niczego dla siebie, przemierzał nocą ulice szukając kompanów do dyskusji. Później osiadł w Warszawie i stał się znanym krytykiem filmowym. Wkrótce zmarł. Pisząc o ludziach, należałoby pisać o całych rodzinach. Całe rodziny konspirowały, walczyły z Niemcami, broniły Milanówka przed wandalizmem "cywilizacji". Taki zarys historii powinien zawierać nie tylko nazwiska, ale i portrety ciekawszych obywateli. Portrety malowane ze szczegółami, bo te szczegóły są nieraz malownicze. Znalazłoby się tu wielu artystów (zwłaszcza aktorów i plastyków) i polityków. We wspomnianym spisie brak także Krystyny Jandy, której wspaniałą siedzibę podziwiają (z daleka)turyści. Czytając te stroniczki znajduję nazwiska kolegów, którzy wytrwali w Milanówku i w pracy dla niego, a nawet w jakiś sposób przyczynili się do powstania "Zarysu". Niestety, zbyt wiele znajomych nazwisk spotykam już na cmentarzu.

Autorzy słusznie ukazują dylemat, który nie jest tylko udziałem Milanówka: jak ocalić wartości jeszcze nie zniszczone(przyrodę, zabytki) cywilizując dalej miasteczko, tzn. stwarzając  mieszkańcom lepsze warunki. Czy coś z dawnej magii przetrwa, trudno powiedzieć. Mnie śni się czasem lodziarz, który w skwarny dzień krocząc Dworską dochodził do Podgórnej zwykle o piątej po południu, więc miałem czas wyżebrać u rodziców piątaka.

 

[Radgowski Michał, (ur. 1929), dziennikarz, publicysta; w latach 1959-82 z-ca red. nacz. "Polityki"; 1957-81; w „Polityce" (stały felieton), następnie felietonista w "Kobiecie i Życiu"; "Dialogu" i "Przeglądzie Technicznym"; recenzent "Odry" i "Nowych Książek"; m.in. książki Nieśmiali żyją krócej, Gafa za gafą, Zając transferowy, "Polityka" i jej czasy, Biuro rzeczy chorych, Noc generała, antologii pol. Felietonu; rodzinnie związany z Milanówkiem.]


Michał Radgowski ("Polityka", nr 5/1996)

Redaktor działu

Andrzej Pettyn

Imię: Andrzej
Nazwisko: Pettyn
Data ur.: 19.04.1938 r.
Miejsce ur.: Warszawa

Popularyzator wiedzy o Milanówku i zarazem animator wielu działań na rzecz miasta na niwie kulturalnej, historycznej i wydawniczej.

czytaj więcej...