Bezpłatna gazeta kulturalo-informacyjna: Grodzisk Mazowiecki, Milanówek, Podkowa Leśna, Zabia Wola, Baranów, Jaktorów, Brwinów, Otrębusy

Rodzić po swojemu

2012-03-09

Po lekkich, popularnych publikacjach dla rodziców (min. „Podręcznik zielonych rodziców” Reni Jusis), wydawnictwo Mamania proponuje teraz lekturę bardzo poważną, analityczną.

zdjęcie główne

„Kryzys narodzin" Sheili Kitzinger to nie tylko poradnik dla przyszłych mam, ale także próba refleksji nad tym, jak wyglądają współczesne narodziny. Autorka, starsza pani, matka pięciorga dzieci urodzonych w domu, do tego antropolog kultury od wielu lat zajmująca się problematyką macierzyństwa i porodu w różnych kulturach, tym razem diagnozuje co stało się przyczyną problemów, jakie przeżywają europejskie matki. Zespół stresu pourazowego, czy głęboka depresja poporodowa nie należą do fizjologii, a - według badań statystycznych - doświadcza ich mniej więcej co czwarta kobieta. Prowadząc rozmowy z wieloma matkami, Kitzinger dochodzi do wniosku, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest medykalizacja. Proces, który w Europie, po II wojnie światowej, z pewnością pomógł w walce z wieloma dolegliwościami, w tym, na pewno, pozwolił diagnozować wszelkie patologie związane z ciążą i porodem, staje się dziś przyczyną nowych problemów. Jak pisze Kitzinger, w szpitalu „odbywa się spektakl okazywania i utrzymywania medycznej i technologicznej rytualnej władzy". A przecież kobiety są stworzone do rodzenia, od wieków doskonale sobie z tym radzą.

Drugim czynnikiem, jaki - według autorki wpływa na traumę porodową - jest przemoc seksualna, której doświadcza wiele kobiet. Podczas porodu złe wspomnienia stają się szczególnie aktualne. „Kryzys narodzin" to, bodaj jedyna, jak na razie, książka o narodzinach, która nie pomija tego istotnego tematu.

Co jednak może zrobić oczekująca rozwiązania kobieta, żeby uniknąć niepotrzebnego cierpienia, by móc cieszyć się w pełni doskonałością swojego ciała? Dobrym sposobem jest dobre przygotowanie do porodu i, co najważniejsze, zdobycie wiedzy o sobie samej, swoich lękach, obawach, pragnieniach. Zamiast poddawać się szpitalnej kulturze narodzin, warto zaprojektować to wydarzenie po swojemu, w gronie bliskich osób, przyjaciółek, rodziny, warto zadbać o swój komfort i poczucie bezpieczeństwa tak, by narodziny nie kojarzyły się z kroplówką, bólem, zastrzykiem, ale z tańcem, ruchem, z ciszą, spokojem i bliskością.

Joanna Sarnecka