Bezpłatna gazeta kulturalo-informacyjna: Grodzisk Mazowiecki, Milanówek, Podkowa Leśna, Zabia Wola, Baranów, Jaktorów, Brwinów, Otrębusy

Na rogu Świata i Milanówka

2012-05-28

„Wspólny Powiat” objął patronatem medialnym wystawę prac malarskich Niny Gąsowskiej, której wernisaż odbędzie się 31 maja 2012 r. o godz. 19.00 w Galerii „Letnisko” Milanowskiego Centrum Kultury (ul. Kościelna 3). Nina Gąsowska jest członkiem Związku Artystów Plastyków, studiowała na Uniwersytecie Sztuki w Moskwie. Artystkę interesują różne rodzaje sztuki.

zdjęcie główne

Z powodzeniem zajmowała się tkactwem artystycznym (gobeliny), rysunkiem, malowała akwarelą i pastelami. Od roku 1980 skupiła się na malarstwie olejnym. Autorka miała kilka wystaw indywidualnych i grupowych. Jej prace znajdują się w instytucjach publicznych oraz w zbiorach prywatnych w kraju i zagranicą - m.in. w Anglii, Australii, Japonii, Kanadzie, Niemczech, Rosji, Szwajcarii, Szwecji, Ukrainie, USA, Włoszech. Z Niną Gąsowską rozmawia nasz współpracownik red. Andrzej Pettyn:

-Od jak dawna malujesz? Czy od dziecka, zabawowo? A od kiedy tak poważnie, powiedzmy zawodowo?

- Cóż, maluję można powiedzieć, od zawsze. Odkąd pamiętam siebie, najbardziej ulubionym zajęciem i zabawą było właśnie rysowanie i malowanie. Już na pierwszym wybranym kierunku moich studiów (radiotechnika lotnicza) dużo malowałam, ale tak jak wspomniałeś zabawowo: portrety koleżanek i kolegów, ilustracje w gazetkach ściennych, pejzaże, które zrobiły na mnie większe wrażenie, kwiaty itp. Jakiś czas po studiach technicznych jednak "pociągnęło wilka do lasu" - zapisałam się na studia malarskie i od tego momentu zabawa zaczęła się łączyć z obowiązkiem.

Jak potoczyła się Twoja dalsza droga życiowa w uprawianiu sztuki?

- Szukałam swojego miejsca w tej artystycznej branży: rysunek, grafika, tkactwo artystyczne, pastele, gwasze, akwarele i wreszcie malarstwo olejne. Od 1980 roku zaczęłam traktować malarstwo zawodowo - sprzedawałam obrazy. Jednocześnie uprawiałam swój pierwszy zawód pracując w zakładach lotniczych, a następnie w szkolnictwie. Jednak malowanie coraz bardziej stawało się pasją. Stałam się członkiem Związku Artystów Plastyków.

Pogodzenie tych rozlicznych zajęć wymagało wielkiej pracy...? Ile w tym talentu, a ile ciężkiej pracy?

- Sądzę, iż talent, czy chociaż uzdolnienia powodują chęć malowania, chęć pracy w tej dziedzinie. Nie wyobrażam sobie, by kogoś, kto nie ma "smykałki" do malarstwa, tak bardzo i jednoznacznie ciągnęło do tego zajęcia. Więc jest talent - jest ciąg do kartki i ołówka, a to z kolei powoduje dalsze postępy i dalszy rozwój, i tak to idzie nie rozerwalnie do przodu, ciągła praca. Nie mogę mówić o ciężkiej pracy w przypadku, kiedy praca ta daje mi komfort tworzenia i przyjemność. Oczywiście, jeżeli nie pracujesz, jeżeli sobie odpuszczasz zbyt często, to i wyniki są mierne. Ale to znaczy, że nie musisz malować, że nie masz takiej potrzeby, a już napewno nie masz pasji. I dobrze ! Nie musisz się męczyć, bo to ma być przyjemność, nie ciężka "harówa". Oczywiście czasami bywa, że nie wychodzi, że przerabiasz wiele razy i dalej nie wychodzi, aż dopada Cię wściekłość lub chandra. Jednak tylko dalsze wysiłki mogą pomóc w tych zmaganiach, tylko próbując jeszcze i jeszcze raz, można dojść w końcu do zadawalających efektów. I jest wtedy dobrze! Do następnego trudnego momentu...Ale te zmagania są mimo wszystko przyjemnością, a przynajmniej nadzieją na jej osiągnięcie.

Jakimi technikami malujesz i jaka jest twoja ulubiona?

- Maluję głównie olejnymi farbami na płótnie. Czasami lubię zabawić się pastelami. Jest to bardzo subtelna i miła zabawa, lecz obrazy są nietrwałe i muszą być oprawione „pod szkłem". Szyba odbiera pastelom w pewnym stopniu ich miękkość i pudrową delikatność Więc wracam do oleju, do pędzli, szpachelek i zapachu terpentyny.

Co jest najistotniejsze w Twoim malarstwie? Jaką rolę odgrywa kolor?

- Jestem kolorystką, lubię kolor, kontrasty, światło. Co do palety, to wolę kolory złamane, neutralne, ciepłe. Kolor, moim zdaniem, określa wszystko: nastrój, iluzję, przestrzeń i głębię obrazu. A zatem też i w portretach kolor, kontrast i tonacja potrafią dużo powiedzieć o osobowości portretowanej osoby.

Czy temat jest już sprawą drugorzędną?

- Dla mnie obraz powinien robić wrażenie. Jest rzeczą prawie obojętną, co przedstawia ten obraz i w jakiej manierze jest wykonany. Ważny jest klimat i wrażenie, jakie sprawia na widzu .Stąd już tylko krok do określenia moich malarskich sympatii: dla mnie malarstwo, które mnie "kręci", zaczyna się od ekspresjonistów. Ale lubię również dobre malarstwo rosyjskiego realizmu, stonowane pejzaże, subtelne portrety całej plejady wspaniałych twórców.

Skąd czerpiesz natchnienie do malowania? Co stanowi źródło Twoich inspiracji? Podróże? Przeżycia? A może sny?

- Co do inspiracji, to trudno mi jednoznacznie powiedzieć o jej źródłach. Bywa, że jakiś nieskomplikowany pejzaż, pochylony płotek na tle zielonych zarośli, ciekawa twarz spotkanego starszego mężczyzny, czy doskonałość proporcji ciała młodej dziewczyny - cokolwiek co wzruszy i obudzi nieprzepartą chęć utrwalenia tego żywego obrazu najpierw w pamięci, a potem na płótnie. Niekiedy inspirują mnie podróże, w czasie których uwielbiam oglądać domy, podwórka, rozmaite zakamarki, klatki schodowe, firanki w oknach. Natomiast sny i podświadomość nie inspirują mnie, chociaż ledwo zamknę oczy, natychmiast zaczynam oglądać bardzo kolorowe i bardzo intensywne sny. Nie lubię ich, ponieważ są zazwyczaj pełne napięcia, niepowodzeń i raczej negatywnych emocji. Natchnienie niesie ze sobą chwila zachwytu, zdziwienia, a czasem chęć namalowania czegoś ładnego dla kogoś dobrego, żeby sprawić mu przyjemność.

A co szczególnie lubisz malować?

- Chętnie maluję wszystko, co robi na mnie wrażenie: kwiaty, pejzaże, portrety, architekturę. Cały duży cykl moich obrazów "Impresje baletowe" zrodził się pod wpływem szeregu spektakli baletowych Borysa Ejfmana, choreografa Petersburskiego Teatru Opery i Baletu, wystawianych swego czasu w Poznaniu i w Warszawie. Byłam pod takim urokiem tych spektakli, że chodziłam na każde przedstawienie. Z tego zauroczenia powstały obrazy, pokazywane na wystawach w Poznaniu i w Milanówku pod tym samym tytułem ale z nieco innym zestawem obrazów.

Ulubione tematy?

- To tematy aktualnie malowane. Temat, który chcę czy muszę zrealizować, podlega najpierw myślowej "obróbce" - krótszej lub dłuższej - i stopniowo staje się tematem ulubionym. Przynajmniej na jakiś czas.

Obecnie zajęłaś się milanowskimi willami? Skąd ten pomysł? Co do wyboru tej tematyki Cię skłoniło? Otoczenie w którym mieszkasz w Milanówku?

- Domy, domki i wille w Milanówku są przedmiotem mojej uwagi od samego początku naszego tutaj zamieszkania. Zresztą muszę powiedzieć, że i w Poznaniu, gdzie spędziliśmy wiele lat dobrego życia, mnóstwo domów, gmachów i kościołów budziło mój zachwyt. A że Milanówek jest tutaj, jest blisko ze mną, niejako w zasięgu pędzla, to odczuwam wielką potrzebę uchwycić go, przeżyć, pokazać. Jest tu tyle do namalowania, że starczyłoby na całe lata !

Czy ten miejscowy, otaczający Cię świat wywiera w jakimś stopniu wpływ na Twoją twórczość?

- Z pewnością tak. Lubię, jak jest ładnie na świecie, a tutaj, w Milanówku właśnie tak jest. Wprawdzie, zasmuca mnie porzucony bezmyślnie papier, opakowanie po papierosach , czy zaśmiecony zagajnik gdzieś na obrzeżach miasta. To niekiedy psuje nastrój, ale oczyma wyobraźni widzi się jednak to, co jest piękne i to głównie utrwala się w pamięci.

Czy coś w Milanówku ułatwia Ci pracę?

- Myślę, że łatwiej się tworzy w małej ładnej miejscowości, gdzie bujna miejscowa przyroda, która jest na wyciągnięcie ręki, a ludzie nie są anonimowi.

Czy trudno Ci się rozstać się z namalowanym obrazem, gdy masz sprzedać? Jak to znosisz?

- Kiedy mój obraz, który lubię i uznaję za udany, przekazuję do sprzedaży, mam uczucia mieszane. Z jednej strony żal mi się z nim rozstawać, z drugiej zaś pojawia się uczucie satysfakcji, że ktoś chce mieć mój obraz u siebie, mieć na co dzień, a to oznacza uznanie. Top sprawia mi radość, pobudza do dalszej pracy.

Zdarzyło Ci się zapewne w czasie wizyty u kogoś spotkać swój namalowany obraz wiszący w eksponowanym miejscu? Jakie wówczas pojawiają się odczucia?

- To najczęściej chwila radosnej refleksji. Wspomnienia z pracy nad realizacją obrazu. Czasem trochę jestem zaskoczona tym, że potrafiłam taki obraz namalować, Bywa, że pojawia się chęć zrobienia innego ujęcia, w innej tonacji. Przyznam się, że zdarzyło się, iż zaproponowałam nowemu właścicielowi płótna umieszczenie dodatkowej kreski i za przyzwoleniem zrobiłam to, a to mi sprawiło dużą satysfakcję.

Opowiedz coś czytelnikom o dotychczasowych wystawach... Jaka była ich tematyka?

- Jeżeli chodzi o wystawy, to jakoś nigdy nie dążyłam do częstego ich urządzania, co, jak dzisiaj to oceniam, było moim błędem. Mimo wszystko nazbierało się tego trochę. Najwięcej wystaw zbiorowych i indywidualnych miałam w Poznaniu. W Milanówku zaczęłam od wystawy "Impresje baletowe i trochę kwiatów" (2006 r.), potem były "Ach! Kwiaty w Milanówku" (2009 r.), w 2010 r. pokazałam prace, przedstawiające martwą naturę na wystawie pod takim właśnie tytułem "Martwa natura". Organizowana obecnie wystawa "Na rogu Świata i Milanówka" jest zatem czwartą moją wystawą w Milanówku. Pokazuje ona przykłady architektury, namalowane w różnych miejscach i w różnym czasie.

Masz synów, czy udzieliła im się Twoja pasja malarska? Zdarzają Ci się dyskusje z nimi na temat Twoich prac malarskich... ?

- Nasi synowie Igor i Piotr od dzieciństwa lubili i umieli malować. Starszy syn Igor zrobił z młodzieńczych upodobań swój zawód (ukończył w Poznaniu Akademię Sztuk Pięknych, później w San-Francisko studium grafiki komputerowej). W wolnych chwilach, a ma ich jak na lekarstwo, maluje abstrakcyjne obrazy, które ja bardzo lubię! Piotr ukończył Akademię Teatralną w Warszawie, jest aktorem. A kiedyś w dzieciństwie zadziwiająco dobrze przedstawiał w rysunkach ruch. Tam grali piłkarze, mknęły konie, pędziły samochody, biegały dzieci. Dziś została malarska wrażliwość i umiejętne posługiwanie się aparatem i videokamerą. No i malowanie ról na scenie! O moich obrazach krytycznych uwag nie robi. Prawdopodobnie nie chce mamie robić przykrości. Albo może nie czuje się dostatecznie kompetentny? Lecz jeżeli mu coś się podoba, to chwali bardzo gorąco.

Czy Twój mąż uczestniczy w pracach malarskich? Podpowiada pomysły, tematy? Dyskutuje na temat powstającego obrazu?

- Z mężem rozmawiamy często na temat powstających prac. Bardzo często biorę pod uwagę jego sugestie. Pomaga mi również organizacyjnie, podtrzymuje na duchu, kiedy mi "nie idzie", jednym słowem jest bardzo pomocnym i przyjacielskim mężem!

Mieszkasz tu w Milanówku wraz z mężem już od kilku lat. Jesteś członkiem Tow. Miłośników Milanówka i odnoszę wrażenie, że to nie przypadek, bo czuję, że polubiłaś nasze wspólne miasto..?

- Często spacerując ulicami Milanówka, dziękuję losowi, opatrzności i mężowi, który był inicjatorem naszej tu przeprowadzki, bowiem pochodzi z Mazowsza i chciał tu wrócić. Otóż dziękuję, że tu mieszkam i jest mi tu bardzo dobrze!

Jako artystka jesteś osobą wrażliwą na otoczenie... czujesz się tu w Milanówku szczęśliwa?

- A czy artysta by tworzyć musi być szczęśliwy ? Dobrze jest być szczęśliwym, by dobrze żyć ! To jest pewne. Ale myślę, że można mieć różną konstrukcję psychiczną, być na przykład pesymistą, skorym do depresji, wręcz chorym człowiekiem, a przy tym być wspaniałym twórcą. Wspomnijmy tu choćby Van Gogha czy Utrilla. Bycie szczęśliwym to osobista cecha człowieka. Wg psychologów w 50% szczęście jest efektem predyspozycji życiowej. A prof. Maria Szyszkowska twierdzi, że przeżywanie urody życia jest związane z umiejętnością głębokiego cieszenia się samym faktem istnienia. Co do mnie, to mogę powiedzieć, że życie - zwłaszcza w jego drugiej połowie - obeszło się ze mną łaskawie. Mam wspaniałą, rozumiejącą się rodzinę, oddanych przyjaciół i sympatycznych znajomych, mieszkam w pięknym Milanówku, który mogę polecić do zamieszkania każdemu kto chce zakosztować radości życia i... co bardzo ważne... mogę realizować swoją pasję - malarstwo. Jest tu fajnie, czuję się szczęśliwa.
Ze szczęśliwą artystką malarką z Milanówka
rozmawiał red. Andrzej Pettyn


OD REDAKCJI:
Na wystawie prac malarskich Niny Gąsowskiej w Milanówku w dniach od 31 maja do 6 czerwca można zobaczyć wiele pięknych willi w różnych stylach architektonicznych, z których kilka - jak „Leontynówka", czy „Księżanka" - obchodzi w tym roku swoje stulecie. Będzie też obraz-niespodzianka, którym artystka chce sprawić szczególną przyjemność starszym mieszkańcom Milanówka.
Wystawa czynna będzie w godz. 16.00-18.00, w niedzielę 3 czerwca nieco dłużej, bo od 9.00 do 14.00. W godzinach otwarcia wystawy można spotkać się z malarką, porozmawiać o jej pracy, a nawet zakupić wybrany obraz.